To było okropne, widziałam wybuch kilkanaście kilometrów od miejsca mojego pobytu. Otworzyłam oczy, niebo było zanieczyszczone. Wszędzie był ogień, musiałam być gdzieś w piekle...? Ale zaraz czy tu jest niebo...? Poruszyłam palcami, wydawało się to realistyczne i jak najbardziej ludzkie. Z pozycji leżącej przeniosłam się do siadu, przeraziłam się. Nie powinnam żyć, taka eksplozja była zbyt potężna żeby przeżył ją taki człowiek jak ja. Zrobiłam kilka kroków w przód, żaden z moich mięśni nie był uszkodzony. Uznałam to za dobry znak, dziękowałam sobie w duchu oraz jednocześnie nie dowierzałam. Chciałam uciec od tego miejsca jak najdalej, oraz jak najszybciej. Obrałam sobie za cel góry północne, tam można było znaleźć pożywienie i schronienie. Otoczenie było okropne, drzewa stały w płomieniach. Zwierzęta były ponabijane na wystające grube gałęzie, jednym słowem. MASAKRA ! Nigdy nie widziałam takiej rzeźni, na polu walki było co innego. Do martwych ludzi jakoś przywykłam, jednak to zwaliło mnie z nóg. Krew przelewała się litrami między skałami. Miałam ochotę rzygać, ciepłe powietrze pogarszało sprawę. Smród, był nie do zniesienia. Miałam wrażenie, że tam padnę i już nigdy nie wstanę.
Moja wędrówka trwała 3 dni, bez jedzenia, wody, ciepłego posiłku, snu. Byłam o krok od zemdlenia, podniosłam lekko głowę. W oddali było już widać stopy gór, ożywiłam się na samą myśl o jaskini. To dodawało mi sił. Bez żadnego wahania pobiegłam przed siebie, teren zmieniał się z każdą chwilą. Wyglądał na bardziej zamieszkany przez zwierzęta, nawet nie sądziłam że ucieszy mnie widok zielonego terenu. Moim oczom ukazała się droga, która prowadziła na szczyt góry. W duchu zaczęłam się modlić, żebym znalazła tam ślady cywilizacji. W tym samym czasie przypomniałam sobie, że moje sztylety zostały zniszczone.
- Cholera ! - Krzyknęłam na całe gardło.
Nie miałam materiałów, żeby wykonać nowe. Wściekła udałam się na górę. Zatrzymałam się dopiero przy jeziorze, doznałam szoku. Woda była czysta jak łza, miałam ochotę się napić jednak moją uwagę przykuł domek. Był mały, oraz najdziwniejsze to że zadbany. Zaciekawiona otworzyłam drzwi frontowe, środek wyglądał przytulnie. Nie obchodziło mnie to, że ten stary dom przetrwał katastrofę. Podbiegłam do jeziora, upewniłam się że nikogo nie ma w pobliżu. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do wody, przyjemy dreszcz przebiegł mnie po plecach. Woda okazała się letnia, zanurzyłam się w niej aż pod brodę. Minęło chyba jakieś dziesięć sekund, otworzyłam oczy. Poczułam się bardzo dziwnie, spojrzałam w dół. Doznałam szoku, moje nogi zniknęły zastąpił je ogon syreny. Krzyk, który miał się wydobyć z mojego gardła zniknął.
< C.D.N>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz