Z transu wyrwał mnie unoszący się w powietrzu dobrze mi znany zapach krwi. Telefon momentalnie powędrował do kieszeni kurtki. Kiedy tylko podniosłem wzrok, zobaczyłemLunę ponownie w swojej rybiej postaci. Krew wypływająca z jej boku rozpływała się po basenowych płytkach, a utworzona przez nią szkarłatna ścieżka sięgała prowadziła w kierunku wody. Z takiej odległości widziałem już że to spora rana, więc nawet bez podchodzeniado dziewczyny, przeskoczyłem przez basen i ruszyłem w kierunku pierwszych lepszych drzwi. Przecież to basen publiczny, gdzieś musi być jakaś apteczka. I była. Szkoda, ze praktycznie splądrowana. Ale widocznie komuś się spieszyło, bo wokół pełno było stłuczonych butelek i drobiazgów. Wśród nich na szczęście znalazł się jeden opatrunek i na pół zbita butelka ze środkiem odkażającym, którego zostało trochę w dolnej części fiolki. Bez zbędnego rozmyślania, zgarnąłem wszystkie medykamenty i wróciłem do rannej.Przydałoby się załatwić coś co można by było przyłożyć bezpośrednio do rany. Rozpiąłem kurtkę i szybkim ruchem urwałem długi rękaw bluzki, która była pod spodem. Wylałem trochę środka odkażającego bezpośrednio na ranę, reszta wsiąkła w oddzielony przed chwilą kawałek bluzki, który równie szybko znalazł się przy ranie. Luna drgnęła lekko. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak cholernie musi ją to boleć. Żeby chociaż spróbować trochę uśmierzyć jej cierpienie, postarałem się stworzyć w jej umyśle, możliwie jak najprzyjemniejsze iluzje. I tak wyglądała na ledwo świadomą, miałem nadzieję, że teraz odleci całkowicie, chyba nawet się udało. Teraz mogłem zabandażować ranę tak, aby materiał, który miał pochłaniać krew, nie zmieniał swojego położenia . Po paru minutach chyba wszystko było na swoim miejscu, ale nie sądzę, że prowizoryczny opatrunek wytrzyma długo. Odsunąłem się trochę od Luny. Spojrzałem na swoje dłonie, były całe we krwi dziewczyny…
< Luna ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz