Jestem już niedaleko. Czuję to. Tak blisko swojego celu nie byłem jeszcze nigdy. Siedziałem właśnie w cieniu drzewa w jednym z większych parków w mieście. Znajdował się on naprzeciw nowo wybudowanych domów. Spoglądając w kierunku okna, które znajdowało się idealnie na środku drugiego piętra mieszkania będącego w tym momencie najbliżej mnie, splotłem zręcznie z dłoni pistolet i wcelowałem się w ową szybę, po chwili „oddając strzał”.
- Wiem, że tam jesteś. Nie każ czekać mi dłużej, bo wypatrywanie cię zaczęło się już robić trochę nudnawe przez te wszystkie miesiące…- powiedziałem do siebie, nie zwracając zupełnie uwagi na mijających mnie ludzi, patrzących się na mnie trochę podejrzanie.
Opuściłem ręce, kiedy usłyszałem trzask otwierających się drzwi. Chłopak, który wychodził właśnie na zewnątrz, nie zmienił się nic od naszego ostatniego spotkania, więc poznałem go momentalnie. Nerwowo przekręcił kluczyk w drzwiach. Śpieszył się, jakby wiedział, że zaraz może stać się coś nieprzyjemnego. Nim ruszył przed siebie, zdążyłem już podnieść się z ziemi i otworzyć w dłoni swój składany nóż, który był aktualnie moją jedyną linią ataku jak i obrony (chyba że liczyć mój super wyimaginowany pistolet zagłady). Czekałem tylko aż mężczyzna się obróci, chciałem żeby był ostatnią osobą zobaczoną przez niego w jego stosunkowo krótkim życiu. Kiedy tylko zdążyłem się zamachnąć, usłyszałem krzyk. Krzyk? Spokojnie, ja jeszcze nic nie zro… Głośny, nieprzyjemny dźwięk przeciął powietrze, a zaraz w oddali ukazał się wielki słup ognia, niczym po wybuchu bomby. Powietrze momentalnie wypełniło się pędzącymi w naszym kierunku odłamkami i duszącym pyłem. Po chwili poczułem przerażający żar, potem była już tylko ciemność.
< C.D.N >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz