-Zwariowałeś widzę istoto.Wchodzić w drogę Chimerze.Trzeba mieć odwagę.-Powiedział.
-Ja się nie boje niczego.Dopiero co się obudziłem.-Odpowiedziałem.
Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie.Opowiedział mi co się stało.I że minęło już od tego wydarzenia 3 tygodnie.Chciałem mu zadać więcej pytań,ale ten tylko odwrócił się i odszedł.Po chwili zatrzymał się i powiedział:
-Powiem ci jeszcze że byłeś martwy.Tak jak wielu.Ożyłeś by zrobić to co miałeś zrobić.Zrób to a ja jeszcze się zjawie.-Odpowiedział i wyciągnął zza płaszcza wielką kose i zniknął.
Ja stałem jak wyryty.Miałem COŚ zrobić.Wtedy przypomniałem sobie o niedźwiedziu.
Gdy o nim myślałem poczułem znowu coś.Nie mogłem ustać na dwóch nogach.Upadłem.Zamknąłem oczy.Gdy je otworzyłem i spojrzałem na dłonie nie było ich.Miałem łapy.Znalazłem coś w czym mogę się przejrzeć.Gdy znalazłem ujrzałem siebie jako białego lwa.Przeraziłem się,ale tamten gość powiedział że wybuch pozmieniał ludzi i zwierzęta.Mi to pasowało bo od dawna lubiłem lwy.Wtedy wpadłem na pomysł żeby udać się do leża tego niedźwiedzia.Bez namysłu pobiegłem tam nie wiedząc że:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz