W moim ciele zaczęła się zbierać wściekłość, przybrałam swoją ludzką postać. Automatycznie sięgnęłam po swoje sztylety, jednak puste miejsce na plecach przekonało mnie po tym, że już ich nie ma. Byłam na siebie wściekła, że zgubiłam tak wartościową broń. Zaczęłam się zakradać do namiotu demacii. Oni musieli mieć jakąś broń, nie byłam pewna czy za materiałowym schronieniem był stół. Wyglądał na taki co trzyma wiele kilogramów żelaza, wszyscy jeszcze spali. Słyszałam chrapanie, lecz po tym nie mogłam stwierdzić ile osób mam do pokonania. Ze zwinnością pantery przekradłam się pod nosem wroga, prosto do mojego celu. Moje przypuszczenia okazały się strzałem w dziesiątkę. Na stole leżały sztylety, łudząco przypominały moje. Nie zwracałam na to większej uwagi, pochwyciłam je zanim zdążyłam o tym pomyśleć.
- Niech poleje się krew... - Mruknęłam pod nosem.
Wzięłam głęboki oddech, wparowałam do namiotu niczym śmierć. Zaczęłam tratować wszystkich nożami, krew opryskała płótno. Jednemu skręciłam kark, drugiemu zaś wydrapałam oczy. Został tylko jeden, patrzył prosto na mnie. Bał się wykonać najmniejszy ruch.
- Taniec Ostrzy ! - Rzuciłam w przeciwnika masę noży, nie miał prawa przeżyć tego ataku. Jego ciało zaczęło osuwać się na ziemię. Poczułam ulgę jak i radość, cieszyłam się jak dziecko. W końcu spełniłam swój życiowy cel. Pomściłam swoją matę i zabiłam demaciańskich wojowników.
Nagle błysnęła światło, poczułam się jakoś tak lekko. Miałam wrażenie, że moje nogi odrywają się od ziemi. Widziałam biała przestrzeń, nie wiedziałam gdzie jestem. Zrobiłam krok do przodu.
- Halo, jest tu ktoś...? - Rozejrzałam się na około, jednak nikogo ze mną nie było. Momentalnie po prawej stronie zaczął się pojawiać obraz. Przeraziłam się, widziałam swoje ciało które leżało wśród wojowników. Odwróciłam swój wzrok w inną stronę, moje oczy natrafiły na drugi obraz. Musiałam wytężyć wzrok, żeby cokolwiek ujrzeć. Wtedy doznałam szoku, rozpoznałam swoją matkę. Uśmiechała się do mnie w pierwszej sekundzie dotarło do mnie co to za miejsce. Stałam na granicy życia i śmierci, miałam teraz wybrać gdzie idę. To była chyba najtrudniejsza decyzja w moim życiu, w pierwszej sekundzie skierowałam się do mamy. Jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili, ona by tego nie chciała. Jej marzeniem było, żeby jej córka stała się legendą. Tak właśnie będzie. Obróciłam się napięcie i skoczyłam w portal po prawej stronie. Znowu to oślepiające światło.
< C.D.N >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz