Otworzyłam oczy. Wszędzie był ogień, popiół i dym. Na ziemi leżały ciała
martwych ludzi. Jak to się stało, że żyję? Chyba żyję. Podniosłam
rękę...Dałam radę. Wszystko było takie prawdziwe. To niemożliwe żebym
przeżyła. Podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej. Teraz mogłam
się wszystkiemu przypatrzyć. Wytężyłam wzrok. Jakieś kilkadziesiąt
metrów ode mnie był wielki ślad po wybuchu. Nagle poczułam, coś
chłodnego i mokrego na mojej ręce. Była to krew. Krew ludzi, którzy
zginęli podczas wybuchu. Na ten widok przypomniał mi się tekst mojej
ukochanej piosenki...
"Hear the sound of the falling rain,
Coming down like an Armageddon flame,
The shame,
The ones who died without a name...
Hear the dogs howling out of key,
To a hymn called "Faith and Misery",
And bleed, the company lost the war today"
Postanowiłam wstać. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdzie iść...
Próbowałam znaleźć kogoś kto jest żywy....Niestety. "Czyżbym została
sama? Jedyna na tym świecie?"-pomyślałam. Machnęłam ręką. Nagle
niespodziewanie obok niej pojawił się ogień. Popatrzyłam na to zjawisko
lekko wystraszona. Machnęłam ręką jeszcze raz, drugi, trzeci...Za każdym
razem to samo. Ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idę. Szłam
po prostu przed siebie. Pomyślałam, ze przyda mi się jakaś broń. Jeszcze
przed wybuchem bardzo dobrze posługiwałam się łukiem. Ruszyłam biegiem.
"Teraz trzeba by znaleźć jakieś drzewo, by zrobić łuk"-pomyślałam.
Biegłam coraz szybciej i szybciej. W pewnej chwili poczułam się jakby
mniejsza. Świat nagle stał się czarno-biały. Byłam przerażona.
"Dlaczego śmierć dopadła mnie dopiero teraz?"-pomyślałam. Nie czułam
jednak bólu. Postanowiłam zrobić krok. Nie umierałam. Podniosłam rękę by
na nią popatrzyć. Była łapą. W jednej chwili uświadomiłam sobie, że
stałam się wilkiem. Na początku wystraszyłam się...Potem biegłam. Nie
mam pojęcia jak długo. Po pewnym czasie znalazłam jakieś małe drzewko.
"Hmmmm...A jak tu zmienić się z powrotem w człowieka?-pomyślałam. Nagle
znowu byłam sobą. Urwałam gałąź. W kieszeni zawsze trzymałam linkę i
nóż. Włożyłam rękę do kieszeni spodni. Na moje szczęście link i nóż
dalej tam były. Zrobiłam łuk i kilka strzał. Nie wiedziałam co dalej mam
ze sobą zrobić. Nagle w mojej głowie jakby odsunęła się kurtyna. Muszę
zemścić się na zabójcach brata.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz