poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Cheryl "Cel" Part 1

Otworzyłam oczy. Wszędzie był ogień, popiół i dym. Na ziemi leżały ciała martwych ludzi. Jak to się stało, że żyję? Chyba żyję. Podniosłam rękę...Dałam radę. Wszystko było takie prawdziwe. To niemożliwe żebym przeżyła. Podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej. Teraz mogłam się wszystkiemu przypatrzyć. Wytężyłam wzrok. Jakieś kilkadziesiąt metrów ode mnie był wielki ślad po wybuchu. Nagle poczułam, coś chłodnego i mokrego na mojej ręce. Była to krew. Krew ludzi, którzy zginęli podczas wybuchu. Na ten widok przypomniał mi się tekst mojej ukochanej piosenki...
"Hear the sound of the falling rain,
Coming down like an Armageddon flame,
The shame,
The ones who died without a name...
Hear the dogs howling out of key,
To a hymn called "Faith and Misery",
And bleed, the company lost the war today"
Postanowiłam wstać. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdzie iść... Próbowałam znaleźć kogoś kto jest żywy....Niestety. "Czyżbym została sama? Jedyna na tym świecie?"-pomyślałam. Machnęłam ręką. Nagle niespodziewanie obok niej pojawił się ogień. Popatrzyłam na to zjawisko lekko wystraszona. Machnęłam ręką jeszcze raz, drugi, trzeci...Za każdym razem to samo. Ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idę. Szłam po prostu przed siebie. Pomyślałam, ze przyda mi się jakaś broń. Jeszcze przed wybuchem bardzo dobrze posługiwałam się łukiem. Ruszyłam biegiem. "Teraz trzeba by znaleźć jakieś drzewo, by zrobić łuk"-pomyślałam. Biegłam coraz szybciej i szybciej. W pewnej chwili poczułam się jakby mniejsza. Świat nagle stał się czarno-biały. Byłam przerażona.
"Dlaczego śmierć dopadła mnie dopiero teraz?"-pomyślałam. Nie czułam jednak bólu. Postanowiłam zrobić krok. Nie umierałam. Podniosłam rękę by na nią popatrzyć. Była łapą. W jednej chwili uświadomiłam sobie, że stałam się wilkiem. Na początku wystraszyłam się...Potem biegłam. Nie mam pojęcia jak długo. Po pewnym czasie znalazłam jakieś małe drzewko. "Hmmmm...A jak tu zmienić się z powrotem w człowieka?-pomyślałam. Nagle znowu byłam sobą. Urwałam gałąź. W kieszeni zawsze trzymałam linkę i nóż. Włożyłam rękę do kieszeni spodni. Na moje szczęście link i nóż dalej tam były. Zrobiłam łuk i kilka strzał. Nie wiedziałam co dalej mam ze sobą zrobić. Nagle w mojej głowie jakby odsunęła się kurtyna. Muszę zemścić się na zabójcach brata.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz