Bez zastanowienia ruszyłem na zewnątrz.Tam byli tylko dwaj orkowie.Niestety byli to elitarni orkowie.Zamknąłem oczy i próbowałem się skupić,żeby odkryć w sobie moc i się udało.Z moich rąk wystrzeliła ogromna błyskawica,która uderzyła w ziemie i zrobiła dziurę z której wyleciał strumień wody.Ja wskoczyłem do niej i zamieniłem się w coś czym jeszcze nie byłem....w trytona.Uciekłem z tego miejsca i pojawiłem się na polanie.Wiedziałem że zrobiłem to co miałem zrobić.
-Brawo.Brawo.Brawo.-Powiedział ktoś za mną.
Odwróciłem się a tam stał ten koleś.
-Udało ci się wykonać swój cel.Pora na twoją nagrodę.Zabiorę cię tam gdzie zaznasz odpoczynku.-Powiedział i gestem ręki otworzył portal.
-Myślisz że jestem taki głupi.Wiem kim jesteś i czemu jeszcze żyje.Chciałeś żeby blady ork umarł,bo ty nie mogłeś go zabić.Teraz chcesz mnie.Ja ci na to nie pozwolę.-Powiedziałem i zza płaszcza wyciągnąłem miecz który znalazłem i przystawiłem mu go do gardła.
-To miecz z Gordbangu.On zaginął wieki temu.Skąd go masz istoto?-Powiedział.
-To już moja sprawa.A ty wynoś się stąd i nigdy nie wracaj.Ja zwalczę ciebie i twoje pomioty diabelskie.-Zawarczałem i odsunąłem się od niego.Ten podniósł głowę i ukazał jedną ze swoich form.
-Jeszcze tego pożałujesz-Odparł i zniknął w portalu.
Ja byłem już spokojny że pokonałem tego,którego nazywają Katem,Ponurym Żniwiarzem i Śmiercią.
Położyłem się na trawie i zasnąłem.Spałem kilka godzin,aż nagle zbudziło mnie coś ostrego przy gardle.
Gdy otworzyłem oczy była tam młoda dziewczyna,która miała mój miecz i trzymała mi go przy gardle.
<Nastia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz