Nie wiedziałam co się dzieje, strasznie bolał mnie bok. Chciałam otworzyć oczy, jednak nie mogłam. Zimny dreszcz przebiegł mnie po plecach, nagle poczułam czyjeś ręce na swojej szyi. Nieznana mi osoba, zaczęła mnie dusić. Zaczęłam się szarpać jak tylko mogłam, słyszałam w oddali jakieś głosy. Rozpaczliwie próbowałam się wsłuchać.
- Niech... żyje... demacia... - Te słowa, sprawiły, że zaczęłam drżeć. Mimowolnie krzyknęłam, czułam jak moja ręką wędruje do uda. Tam miałam zapasowe noże, w małej torebce. Podniosłam się gwałtownie, zostałam wyrwana z transu... te dziwne ręce zniknęły. Otworzyłam powoli oczy, obraz był lekko rozmazany. Jednak po dłuższej chwili, rozpoznałam Izaya. Zaczęłam oddychać wolniej, wszystko też docierało do mojej głowy, z tego lekkim opóźnieniem.
- Gdzie ja jestem... - Zapytałam strasznie cicho. - Co się stało...
< Izaya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz