Zaczęłam go okrążać, cieszyłam się z tego że znalazłam kogoś kto przeżył katastrofę. Jednak musiałam nabrać dystansu, nie byłam pewna czy jest on niebezpieczny. Moja matka zawsze powtarzała. " Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów w niepewności. " Chyba teraz zastosuję ten wykład po raz dziesiąty. - Mogę to uznać za to, że mnie rozumiesz. - Chłopak spojrzał na mnie zaciekawionym spojrzeniem.
Usiadłam na ziemi, nie miałam nic innego do roboty. Postanowiłam mu się przedstawić, ale będę go traktowała na dystans. W kilka sekund powróciłam do swojej normalnej postaci, wstałam z gleby prostując się. Pewnie się tego spodziewał, bo nie widziałam żadnego zaskoczenia w jego wyrazie twarzy.
- Jestem Luna. - Odparłam chłodno. - Widzę, że ty też przeżyłeś katastrofę jesteś tu sam czy gdzieś tam masz swoich znajomych, albo przyjaciół co siedzą teraz gdzieś w schronie ? - Podeszłam do pobliskiego drzewa i się o nie oparłam. Zza pleców wyciągnęłam sztylet wielkości przedramienia, zaczęłam go podrzucać do góry jak jakąś zabawkę.
< Izaya ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz