- Chętnie - Kiwnęłam lekko głową.
- Na co masz ochotę, kawę czy herbatę. - Chłopak uniósł lekko brew, jego nos spuchł trochę mnie to niepokoiło.
- Poproszę herbatę. - Odpowiedziałam krótko.
Izaya ruszył w stronę kuchni, a ja postanowiłam się rozejrzeć po jego mieszkaniu. Nawet ładnie się urządził, komody ze świerkowego drewna idealnie komponowały się z resztą otoczenia. Obrazów też tutaj nie zabrakło, szczerze mówiąc zdziwiło mnie to że ma taki dobry gust. Sięgnęłam po sztylet, zaczęłam się nim bawić niczym małe dziecko. Podrzucałam go, żeby ten znowu spadł na moją dłoń.
- Widzę, dalej bawisz się swoimi nożami. - Usłyszałam zza pleców, obróciłam się delikatnie. Złapałam ostrze w powietrzu, ujrzałam chłopaka z dwoma kubkami. Na twarzy miał uśmiech.
- Tak, ale spokojnie już je chowam. - Założyłam sztylet na plecy, Izaya wręczył mi kawę. Usiedliśmy razem na kanapie, nastała niezręczna cisza. - Mogę obejrzeć Twój nos...? - Spytałam.
- Tylko mi go nie połam jeszcze bardziej. - Mruknął odstawiając kubek na stolik.
- Dobrze postaram się... - Podniosłam się z kanapy i stanęłam na przeciwko chłopaka, nachyliłam się. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, ten jednak instynktownie się cofnął, lecz po chwili grzecznie wrócił na miejsce. Moje palce zetknęły się z jego skórą, czekałam na jego reakcje typu : Gwałtowne skok do tyłu albo coś podobnego. Ten jednak przymknął oczy i spokojnie oddychał, uznałam to za dobry znak. Wodziłam po jego nosie najdelikatniej jak umiałam, kości siedziały na swoim miejscu. Trzeba było tylko poczekać, aż się zrosną jedyne co mogłam zrobić to usztywnić mu przegródkę i położyć lód.
- Wszystko jest na swoim miejscu, jedynie muszę Ci założyć usztywnienie i worek z lodem.
- Dobra, co do usztywnienia jestem za. Jednak nie musisz się fatygować po woreczek z lodem. - Powiedział.
- Ponieważ...? - Zapytałam.
- Twoje palce idealnie nadają się do tej roli. - Odpowiedział po krótkiej chwili, dopiero wtedy zorientowałam się, że dalej moje palce wodzą po jego nosie.
< Izaya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz