wtorek, 9 czerwca 2015

Od Luny CD Izay'i

Kiwnęłam głową, poszłam zrobić nam herbatę przy okazji poszukałam też kocy. Wszystko znalazłam w mgnieniu oka, przyniosłam potrzebne rzeczy do salonu i rozpaliłam w kominku. Na ogrzanie nie musieliśmy czekać długo, przyjemne ciepło rozeszło się po pomieszczeniu. Okryłam się kocem i uniosłam kubek z piciem do ust. Upiłam mały łyczek i spojrzałam na chłopaka.
- Opowiedz mi coś o sobie. - Przekręciłam lekko głowę.
- Wiesz, jestem skryty za bardzo nie lubię o sobie rozmawiać... Nie lubię tego tematu...
- Oh... Nie no spoko, nie zmuszam Cię.
- Heh, dzięki... Ale skoro ja nic nie mówię, to może Ty mi coś o sobie powiesz. Jestem trochę Ciekaw co robiłam przed bombą.
- Ehh...Wiesz moja historia jest trochę skomplikowana. - Owinęłam się kocem, trzymałam gorący kubek z herbatą. - Nigdy nikomu jej nie opowiadałam, bo nie miałam okazji... Ani znajomych.
- Ah... Rozumiem... - Odpowiedział.
- Ale skoro chcesz wiedzieć to dobrze, opowiem Ci trochę o sobie. - Spojrzałam na ogień w kominku. - Urodziłam się w wiosce o nazwie Noxus... A właściwie małym mieście, który miał wojnę z innym. Demacia to był nasz najgorszy wróg, moja matka była wybitną wojowniczką. Wszyscy się jej bali, była uważana za legendę. Wygrywała każdą bitwę, można było o niej mówić chodząca maszyna do zabijania. Wszyscy się jej bali, nie było takiego który może ją podejść. Pewnego dnia wyszło na jaw, że moja babcia jest czarownicą. To jeszcze bardziej narobiło jej kłopotów, potem zaszła w ciąże. Zniknęła na kilka lat...  No i urodziłam się ja, od dziecka byłam traktowana istnie po królewsku, dostawałam czego tylko zapragnęłam. Ojciec chciał mnie wyszkolić na zabójce, podobno już od małego przejawiałam jakieś talenty. Wybrałam drogę ostrza, pod okiem najwybitniejszych trenerów stałam się zabójcą. Trenowałam dzień i noc, każdy z mojej wioski widział mnie w sali treningowej albo w lesie. Dostawałam jakieś nudne misje, żeby wyeliminować paru ludzi z demaci. Jednak to nie dawało mi satysfakcji, zapragnęłam rozlewu krwi. - Przerwałam swoją wypowiedź, upiłam łyka herbaty. - Wtedy przyszedł ten znienawidzony dzień, który będę przeklinać aż do mojej śmierci. Demacia wypowiedziała nam wojnę, dostąpiłam zaszczytu walczenia u boku mojej matki. Wtedy mogłam wykorzystać swoje sztylety w ogromnej bitwie. - Spojrzałam na płomienie, miałam wrażenie że tańczyły one w środku kominka. Wizja bitwy stanęła mi przed oczami, ogień uformował się tak aby mój mózg odbierał obrazy. - Chwila nieuwagi kosztowała moją matkę życie... Potem wybuch tej bomby... - Zamknęłam usta. - Sam już wiesz, chodźmy lepiej spać. Jutro chce się gdzieś wybrać, jeśli oczywiście masz ochotę.
- Jak dla mnie wyśmienicie. - Uśmiechnął się lekko. - A tym czasem, życzę Ci dobranoc. - Oparł się o kanapę i przykrył kocem.
- Dobranoc. - Skierowałam się do sypialni, położyłam się na łóżku jednak nie mogłam zasnąć.

< Izaya ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz