Hmmm... dobre pytanie jak go nazwać. Małym pieskiem to on chyba nie będzie więc nie nazwę go Pimpuś - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Hm... a może tak Alex ? Eee albo nie, to nie pasuje. Ha, mam ! Set, tak to będzie Set któtkie zwięzłe i do zapamiętania.
- Set - mówie i się uśmiecham. Dadamax odwraca się i patrzy na mnie pytająco.
- No co ? Krótkie i proste tak ma być - wyszczerzyłam się a mój kochany tylko pokręcił głową.
- Co taki mało rozmowny ?
- Tak jakoś - kręci się w kuchni. Udało mu się mnie z tamtąd wywalić. Ciekawe co przygotuje...
Kilka minut później jemy posiłek, który przygotował Dadamax. W sumie nie wiem co to jest ale dość smaczne, trochę rozgotowane ale smaczne.
Pies poszedł spać na kanapie. Mały biedaczek. Pogłaskałam go po łebku i zerknęłam na Dadamaxa, który marszczył właśnie brwi.
- Zazdrosny o psa jesteś ? - lekko się uśmiechnęłam.
- Eeee... nie ? - wywrócił oczami.
- A ja myślę, że tak.
- Nasti, nie jestem na tyle głupi aby być zazdrosnym o jakiegoś tam psa.
- Słodkiego psa.
- Ej, ja jestem słodki - robi smutne oczka.
- A więc jesteś zazdrosny ! - śmieje się.
- Nie, Nasti ... - udaje złego. - Idziesz ze mną - Dadamax wziął mnie na ręce i zaniósł do góry. Oczywiście prawie wpadliśmy w tę głupią dziure w schodach. Na prawdę by się przydało jal by je naprawił... w ogóle cały ten dom wymaga remontu ale nie ma się kiedy za to zabrać. Stara ruina ale trzeba cieszyć się z tego co się ma.
- Wiesz, że pies cię nie zastąpi nie ? - uśmiecham się.
- Wiem ale wolę się upewnić.
- Pff... dzięki - wywracam oczami.
Dadamax kładzie mnie na łóżko i siada koło mnie patrząc na mnie pytającym a za razem proszącym wzrokiem. Hmmm. I jak mu tu odmówić ? Nie da się, po prostu nie da.
- Dobra dobra, nie patrz tak na mnie już.
Dadamax się uśmiechnął i zaczął mnie całować, powoli i z miłością. Później nasze pocałunki zaczęły robić się coraz bardziej namiętne, coraz więcej było uczuć i wszystkich emocji. Kiedy Dadamax się bardziej pochylił poczułam na swoim biodrze jego wzwód.
Jego ręce powędrowały prosto na moje cycki ...eh... faceci.
Powoli poruszał dłońmi w dół coraz niżej. Wlozyl je pod bluzkę.
- Tego chyba możemy się pozbyć - powiedział cicho ale uwodzicielsko po czym ściągnął ze mnie koszulkę oraz stanik.
Moje ręce natrafiły na jego klatkę po czym koszulka zniknęła szybko. Uśmiechnął się do mnie słodko.
- To co, teraz dół ? - powiedział to takim głosem, który zwala z nóg.
- Hmm.. Dadamax, czemu nie.
Wzajemnie dobraliśmy się do spodni.
Kiedy wszystkie ubrania leżały gdzieś w kącie Dadamax spojrzał mi w oczy.
- Gotowa ? - to prawie szept.
Ja kiwnęłam delikatnie głową.
On wszedł we mnie gwałtownie. Oł... nie było to za przyjemne. Widząc moją minę przeprosił mnie.
Poruszał się delikatnie ale stanowczo.
Cały czas całowaliśmy się. Czułam kiedy on ma zamiar przyspieszyć.
Chwilę później Dadamax przyspieszył na maxa. Wychodził, wchodził i tak cały czas. W pewnym momencie rzekł:
- Dojdę zaraz w tobie... - był zdyszany ale piękny.
Usiadł na łóżku a ja siedziałam na nim okrakiem czułam jak uchodzi z niego całe napięcie seksualne... doszedł na siedząco we mnie.
Zdyszany patrzył na mnie i pragnął więcej. Ja tak samo. Zabawialiśmy się z pół dnia. W pewnym momencie położyliśmy się byłam wtulona w niego patrzeliśmy się na siebie. Byłam już tym wszystkim zmęczona.... tyle orgazmów w jeden dzień to chyba nigdy nie miałam. Dadamax jeszcze był we mnie, czułam jego prawie nie widoczne ruchy.
- Ostatni raz, w taki sposób jak teraz. Prosze - oznajmił. Kiwnęłam tylko głową a on doszedł po raz ostatni.
- Kocham cię - powiedział cicho. Wyszedł ze mnie i mnie pocałował.
W pewnym momencie zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy. Była może trzecia. Jakoś tak... ścisk na żołądku nie dał mi za wygraną. Pobiegłam szybko na dół do łazienki. Prawie zabijając się o schody. Wbiegłam do pomieszczenia i zwymiotowałam... działo się to jeszcze kilka razy w nocy.
< Dadamax ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz