Patrzyłam na niego przez chwile co robi tej bestii. Biedna bestia ... - pokręciłam głową.
Po rozerwaniu jej szczęk podał mi rękę i się przedstawił. Już miałam chwycić jego nadgarstek, bo za chiny nie uścisnę mu ręki która jest cała w ślinie i krwi. Nagle runął na ziemię.
- Idiota - pomyślałam. Przecież to było oczywiste, że to coś wbije mu w noge ogon.
- Co się patrzysz ? - zapytałam leżącego na ziemi mężczyznę.
- Po pierwsze mogę, po drugie patrze czy więcej tego gówna nie ma a po trzecie po to mam oczy nie ?
- Możesz ich nie mieć - uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Nie ma mowy, nie zgadzam ! - krzyknął gdy zobaczył w mojej ręce czarny sztylet.
- Pewny jesteś ? - przybliżam ostrze do jego twarzy.
- Nie ! - głos mu się złamał i chwycił się za nogę.
- Nie myślałam, że taki miękki jesteś - wywróciłam oczami.
- Bardzo śmieszne ... chcesz to się zamień, zgodzę się od razu - powiedział wyszczerzając się.
- Dobra to, że jesteś palantem nie znaczy, że cię tutaj zostawię na pastwę losu. Zabiorę cię stąd.
- Jak ? - zapytał zdziwiony.
- Siak... - w tej chwili zamieniłam się w tygrysa i jakoś przerzuciłam Dadamaxa na swój grzbiet.
- Tylko się trzymaj jak zlecisz to cię nie podnoszę... - wymruczałam i ruszyłam szybko do siebie.
Zrzuciłam go na kanapę i stałam się już człowiekiem. Cholera dlaczego zawsze jak się zamieniam w cokolwiek to nie mam później koszulki ... fuck...
Dadamax przygląda mi się uważnie... hmm mając mówiąc mnie mam na myśli moje mięśnie i co najważniejsze cycki. Wywracam oczami, zabieram jakąś koszulkę którą znalazłam i idę po jakieś opatrunki. Wracam do niego i widzę, że nie ucieszył się z tego, że mam już koszulkę na sobie. Trudno.
- Co tak teraz patrzysz ? - pytam wyrywając go z transu.
- Yyy co ? Przepraszam zagapiłem się - rzekł szybko.
- Ciekawe na co ...
- Nie na co a na kogo - uśmiechnął się głupio.
- Phi, tak jasne... Portki w dół - zaśmiałam się.
- Żartujesz chyba ?
- A jak mam ci pomóc, przez spodnie ? No heloł..
- Dobra nie dyskutuje z tobą - wywraca oczami.
Opatrzyłam go i ucisnęłam dość mocno ranę aby jad wydostał się na zewnątrz a nie pozostał w środku.
- Jesteś zdrowy... chyba - spojrzałam na niego szybko i wtedy zauważyłam, że ten gapi się na mnie cały czas.
- Przestań.
- Co przestać ? - zapytał jak by nie wiedział.
- Gapić się na mnie - w tej chwili morduje go wzrokiem.
Po rozerwaniu jej szczęk podał mi rękę i się przedstawił. Już miałam chwycić jego nadgarstek, bo za chiny nie uścisnę mu ręki która jest cała w ślinie i krwi. Nagle runął na ziemię.
- Idiota - pomyślałam. Przecież to było oczywiste, że to coś wbije mu w noge ogon.
- Co się patrzysz ? - zapytałam leżącego na ziemi mężczyznę.
- Po pierwsze mogę, po drugie patrze czy więcej tego gówna nie ma a po trzecie po to mam oczy nie ?
- Możesz ich nie mieć - uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Nie ma mowy, nie zgadzam ! - krzyknął gdy zobaczył w mojej ręce czarny sztylet.
- Pewny jesteś ? - przybliżam ostrze do jego twarzy.
- Nie ! - głos mu się złamał i chwycił się za nogę.
- Nie myślałam, że taki miękki jesteś - wywróciłam oczami.
- Bardzo śmieszne ... chcesz to się zamień, zgodzę się od razu - powiedział wyszczerzając się.
- Dobra to, że jesteś palantem nie znaczy, że cię tutaj zostawię na pastwę losu. Zabiorę cię stąd.
- Jak ? - zapytał zdziwiony.
- Siak... - w tej chwili zamieniłam się w tygrysa i jakoś przerzuciłam Dadamaxa na swój grzbiet.
- Tylko się trzymaj jak zlecisz to cię nie podnoszę... - wymruczałam i ruszyłam szybko do siebie.
Zrzuciłam go na kanapę i stałam się już człowiekiem. Cholera dlaczego zawsze jak się zamieniam w cokolwiek to nie mam później koszulki ... fuck...
Dadamax przygląda mi się uważnie... hmm mając mówiąc mnie mam na myśli moje mięśnie i co najważniejsze cycki. Wywracam oczami, zabieram jakąś koszulkę którą znalazłam i idę po jakieś opatrunki. Wracam do niego i widzę, że nie ucieszył się z tego, że mam już koszulkę na sobie. Trudno.
- Co tak teraz patrzysz ? - pytam wyrywając go z transu.
- Yyy co ? Przepraszam zagapiłem się - rzekł szybko.
- Ciekawe na co ...
- Nie na co a na kogo - uśmiechnął się głupio.
- Phi, tak jasne... Portki w dół - zaśmiałam się.
- Żartujesz chyba ?
- A jak mam ci pomóc, przez spodnie ? No heloł..
- Dobra nie dyskutuje z tobą - wywraca oczami.
Opatrzyłam go i ucisnęłam dość mocno ranę aby jad wydostał się na zewnątrz a nie pozostał w środku.
- Jesteś zdrowy... chyba - spojrzałam na niego szybko i wtedy zauważyłam, że ten gapi się na mnie cały czas.
- Przestań.
- Co przestać ? - zapytał jak by nie wiedział.
- Gapić się na mnie - w tej chwili morduje go wzrokiem.
< Dadamax ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz