- Nie przepraszaj, nie masz za co - lekko się uśmiechnęłam.
- Ależ mam.
- Nie, chodź tutaj - wskazałam ręką na łóżko.
- Po co ? - wywrócił oczami ale podszedł i usiadł.
- Nie zamierzam tutaj zostawać sama, nie w tym pokoju. Jeśli chcesz możesz tutaj zostać a ja pójdę na kanapę - popatrzyłam na niego.
- Nie, ty zostajesz tutaj - powiedział stanowczo.
- Nie ma mowy... - przerwałam na chwilę. - Zostajesz ze mną albo ja idę na dół - spojrzałam na niego.
- Nie zostaje tutaj, poraziłem cię prądem, nie chce żeby to się powtórzyło - warknął.
- No ale ... - przerwał mi.
- Powiedziałem nie - był chyba troszeczkę zły.
- Proszę - zrobiłam oczka niczym kot ze shreka.
- Dadamax... - powiedziałam tak słodko jak tylko umiałam.
- Dobra ale ja śpię na ziemi - wywrócił oczami.
- Nie ma mowy, to ja idę na dół - patrzyłam na niego wzrokiem zabójcy.
- Nie chc... - w tej chwili go pocałowałam, nie ma mowy aby mi tu teraz cały wykład przedstawiał.
Całowałam go tak długo aż się wyluzował, bo był spięty. W pewnym momencie leżałam pod nim i patrzyłam mu w oczy.
- Zostajesz ze mną - wyszeptałam. Dadamax tylko na mnie spojrzał po czym zmrużył oczy.
- Nie zostanę, bo jeszcze ci coś zrobię.
- Zostań... nic mi się nie stanie.
- Nas... - znowu go pocałowałam, nie chciałam słuchać żadnych sprzeciwów. Ten pocałunek był długi i namiętny z języczkiem. Nie zwróciłam nawet uwagi kiedy on mi położył dłoń na policzku. Moje ręce powędrowały mu na szyje i nie widziałam końca tego pocałunku.
- Zostanę - wyszeptał w przerwie na oddech.
- Dziękuję - powiedziałam szybko i się uśmiechnęłam.
Dadamax położył się na łóżku a ja obok niego, odwróciłam się plecami do niego, bo rozmyślałam o wszystkim co się stało przez ostatnie minuty, godziny, dni, miesiące i lata. Jak kiedyś było pięknie, tyle ludzi, tyle do poznania a teraz ? Prawie nic. Nikogo praktycznie nie ma, owszem jest dużo do poznania na przykład moce i transformację ale prócz tego to dużo nie zostało. Znam aż jednego człowieka i nim jest właśnie facet, który leży ze mną w łóżku. Ten którego chciałam zabić, ten który uratował mi tyłek przed bestią która najwidoczniej mnie śledziła, ale nie uratował mi tyłka przed Orkiem tylko zemdlał - na tę myśl wywróciłam oczami.
- Śpij dobrze - usłyszałam cichy szept do ucha.
- Wzajemnie powiedziałam szybko.
***
Rano kiedy się obudziłam czułam jakiś ciężar na żebrach, okazało się, że to Dadamax położył rękę w tym miejscu i był wtulony we mnie... Spania na łyżeczkę mu się zachciało - uśmiechnęłam się do siebie.
Delikatnie wzięłam jego rękę z moich żeber i poszłam po cichu na dół aby zrobić coś do jedzenia.
Jakieś trzydzieści minut później usłyszałam kroki na górze. Yhym ... śpiący książę się obudził.
- Nastia ? - krzyknął z góry.
- Na dole jestem - powiedziałam głośno.
Nawet się nie zorientowałam a ten już stał za mną i chwycił mnie w talii, lekką się zlękłam ale po chwili zorientowałam się, że nie może być to nikt inny.
- Jak się spało ? - zapytał.
- Hmmm dobrze. Nie licząc tego, że uciskałeś mi żebra - odwróciłam się w jego stronę. Zauważyłam, że patrzy mi w cycki.
- Dadamax... - warknęłam.
- Przepraszam - po wypowiedzeniu jego imienia podniósł od razu wzrok i patrzył mi się w oczy. Nic nie powiedziałam, on za dużo przeprasza. Ewidentnie.
- Obraziłaś się ?
- No co ty, nie obraziłam się. Chcesz kanapkę ? - zapytałam aby odbiec od tego tematu.
- Chętnie - powiedział po chwili.
Zjedliśmy posiłek po czym stwierdziłam, że nie zamierzam siedzieć w domu całego dnia. Chce gdzieś wyjść i spotkać kogoś, COŚ, albo jakieś zwierzę.
- To nie będzie dobry pomysł - powiedział patrząc na mnie.
- Dlaczego ?
< Dadamax ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz